sobota, 7 marca 2015

Sama ale czy samotna?

 
Wydawało mi się, że jestem bardzo samotna. Wydawało mi się, że brak samotności to duża rodzina, bracia i siostry, ciotki i wujkowie, siostrzenice z długimi warkoczami i dziadek wiecznie żywy, to rodzice do późnej starości trzymający się za rękę, to sąsiedzi zawsze gotowi by pomóc i z kubkiem parującej kawy zapukać, gdy drżeć będę z zimna, lub zwykłej, ludzkiej potrzeby by pogadać. Wydawało mi się, że brak samotności to duży dom z ogrodem i rodzina wyszywana wieloma pokoleniami...i doświadczeń, wspólnego trwania razem mimo wszystkiego, co się zdarzyło. Wydawało mi się, że mój brak w tym wszystkim zakotwiczenia, to, że tego wszystkiego nie dostałam od losu, od niesprawiedliwego jak mi się wydawało nieba sprawia, że jestem samotną kaleką pozbawiona rodzinnej łaski wsparcia, kul, które podeprą mnie gdy upadnę, gdy powinie mi się noga, gdy zachoruję, lub gdy po prostu zechcę pogadać, z braćmi, siostrami, ciotką, matką, babką, wujkiem specem od… i ojcem który ojcowskim ramieniem … itd. Wydawało mi się, że sama „wyprodukuję” taką rodzinę. Jestem kaleką. Tak można o mnie pomyśleć, i w sumie ten, kto tak pomyśli, będzie miał rację. Tak, nie mam żadnych podstaw, by powiedzieć: mam oparcie i jeśli cokolwiek się stanie… Nie mam, nie dane mi było. Jest mi przykro, gdy widzę jak bardzo jestem sama. Tak, w tym pojęciu samotności, lub jej braku jestem bardzo sama. Ale może tak mi się tylko wydawało, że brak samotności, to wszystkie wymienione przeze mnie punkty. A może brak samotności, to ogień w kominku u przyjaciółki i rozmowy z nią do rana i telefon od.. i troska i zapewniania obcych mi kiedyś ludzi, którzy tak bardzo niespodziewanie stali mi się bliscy, że są, że będzie dobrze, że przecież tylu ludziom tak czy inaczej pomagam, że jestem potrzebna, że to może i samotność pozorna, a może największy skarb…
Nigdy nie wiemy z jakim darem, z jakim garbem, z jaką pustką, czy jakim wypełnieniem przyjdziemy na świat, nie wiemy co ze sobą wnosimy do świata rodząc się w nim, tak naprawdę nawet nie wiadomo do kogo mieć o to żal, pretensje i fochy. I tak sobie pomyślałam, że to co nam dano i czego nigdy mieć nie będziemy, że to się nie zmieni. Tak jest i już. Ból samotności, czy złudzenia samotności, czy poczucia bycia samemu zawsze będzie, nie, nie ma takiego zaklęcia, ani takiej różdżki, ani nawet takiej modlitwy, która to zmieni. Przykro mi, nie ma. Ale może tak właśnie ma być? Może gdyby dano mi to, czego wydaje mi się, że tak bardzo mi brakuje, zostałabym boleśnie obdarta z innych darów?
A
 może zupełnie nie potrafiłabym się odnaleźć w tej nowej, wymarzonej rzeczywistości?
Nie będę udawać, straszliwie trudno jest być wdzięcznym, gdy czuje się żal. Zwyczajny żal i smutek. Długo to trwało ale pozbierałam się i idę naprzód. 
Jednak można w sobie wypracować karmienie się tym, co nam dano, to naprawdę syci…


13 komentarzy:

  1. Przeczytałam i trudno mi przejść do wpisów na innych blogach, myślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno każdy z nas jest na jakiś sposób sam... każdy ma strony piękne i strony smutne... myślę, że trzeba ciągle nieusatannie być wdzięcznym za jedno i drugie. Przecież gdyby nie było tych smutnych to czy te piękne byłyby aż tak piękne jak nam sie wydają? Może te piękne są tak piękne w porównaniu?
    Piękny mądry tekst :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hm...
    zgadzam się z Tobą Dorka ale tylko częściowo...
    dużo z nas jest samotnych w głębi serca czy duszy mimo rodziny obok...
    ale wiesz.... trzeba tylko chcieć... żyć a samotność odejdzie...
    trzeba zauważyć to... czego się ludzkim okiem nie dostrzeże... takie najmniejsze radości... ale... trzeba chcieć !
    ostatecznie życie na ziemi jest tylko okresem przejściowym... i znów wrócimy do prawdziwego domu... do Stwórcy
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny już napisały w zasadzie wszystko. Każdy z nas jest na swój sposób samotny, a odczuwa ją boleśnie, kiedy ma gorsze dni, kiedy coś złego dzieje się z nami. Kiedy to wszystko ogarniesz i poczujesz się silniejsza, otworzysz się na ludzi, ona niepostrzeżenie sama odejdzie. Dobrze, że potrafisz o tym pisać, a z nami nie będziesz samotna, bo na to nie pozwolimy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Samotność to stan ducha. A jednocześnie trzeba wiedzieć i pamiętać, że gdy przeżywamy największy ból i strach - mierzymy się z tym sami. I nie zmieni tego obecność tuż obok brata, siostry męża czy przyjaciółki trzymających nas za rękę. Ból i strach jest tylko i wyłącznie naszym doznaniem- wielce osobistym. Do szczęścia i lepszego odbioru otaczającej nas rzeczywistości potrzebna jest nam świadomość, że ktoś, kogo tu obok nas w sensie fizycznym nie ma, podziela nasz światopogląd i nas rozumie.
    I mając takich znajomych i przyjaciół jesteśmy tylko sami- ale nie samotni.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dorotko popieram zdania dziewczyn, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dorotko piękne przemyślenia , łezka mi się zakręciła. Nigdy nie myślałam co mogą czuć ludzie samotni . Zainspirował mnie tytuł sami , ale czy samotni ?" Czytałam gdzieś , kiedyś , że " samotni stają się silniejsi " nie wiem czy to jest prawda, nigdy tego nie doświadczyłam. Jedno wiem na pewno można nie być samym , a być bardzo samotnym i można być tylko samym , a nigdy nie być samotnym . Pozdrawiam cieplutko Kaśka N

    OdpowiedzUsuń
  8. Całym sercem jestem z Tobą Dorotko i rozumiem.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli chodzi o samotność jako czyste uczucie to bez znaczenia jak liczna będzie twoja rodzina i jak gwarno będzie wokół Ciebie, samotność i tak jest wpisana w poczet naszej duszy. Jedynie gwar otoczenia może ją zagłuszyć. Jakiś mądry mędrzec kiedyś powiedział, że samotność jest nam przypisana bo jedna dusza siedzi w jednym ciele. Pozbawieni są tego schizofrenicy i osoby z rozdwojeniem jaźni. Ty ze swoimi myślami jesteś jak najbardziej zdrowa :)))) Mam nadzieję, że chociaż troszkę Cię pocieszyłam :))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Dorotko, nie ma wątpliwości że to, o czym piszesz - rodzina - to błogosławieństwo, którego nie można nie docenić. Patrzeć na starzejących się dziadków, rodziców i dziękować Bogu za każdy dzień ich obecności, jednocześnie zajmując się swoimi, nie cierpiącymi zwłoki sprawami w poczuciu winy, że nie dość się im poświęca czasu.
    Jednak dobry przyjaciel, serdeczzny sąsiad to też radość i zawsze można robiąc coś dla innych czerpać samemu.
    Na pewno nie jesteś kaleką, choć na pewno często jest ci trudniej. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dorotko Ty najlepiej wiesz czego ci życzę. Pisałysmy o tym w mailach jakis czas temu. Bije od Ciebie takie ciepło,że aż trudno uwierzyć,że czujesz sie samotna.Wszystkiego dobrego ci zyczę:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Super post...samotnosc zawsze jest obecna)Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że samotność to stan ducha... ale to nie zmienia naszego subiektywnego wrażenia.
    Masz dar pisania! masz i tyle!!! więc pisz!!! a ja chętnie poczytam :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze. Negatywne również cenię.